10 sierpnia
Poznaniak Wojciech Rosik jest w trasie. Zaczął w Bieszczadach.
Zamierza pokonać cały odcinek graniczny
w polskich górach. O przebiegu wyprawy pisze w korespondencji
10 sierpnia zaczyna się kolejne czterodniowa "orka".
Ale, co ważne, w ciągu tych dni wejdziemy w góry. Kolejny raz zmianie ulega
trasa wyprawy. Z Nowego Świętowa idziemy nie do Kałkowa lecz do Otmuchowa
(zarezerwowany nocleg). Dla mnie i dla Tomka to kolejny wyczynowy dzień.
Znowu szukanie normalnych ścieżek. Chcemy iść brzegiem Jeziora Nyskiego. Tubylcy
odradzają nam ten wariant i sugerują, aby dojść asfaltem do wsi Buków i tam
wejść na wał brzegowy. Tak też czynimy.
Rankiem tego dnia rozdzieliliśmy się z Ewą. Ona poszła szlakiem niebieskim.
Teoretycznie nasze drogi w pewnym momencie powinny się zejść. Około południa
dochodzimy do wału. I nagle od strony lasu dobiega okropny wrzask. Po chwili
z zarośli wybiega zdyszana Ewa, uradowana, że nas spostrzegła. Bała się,
że jej umkniemy.
Gdy docieramy do Otmuchowa mamy (ja i Tomek) w nogach 25 km. A tu niespodzianka
- kemping gdzie zamówiliśmy nocleg znajduje się dobre 5 km dalej! Co robić...
Idziemy. Wreszcie koniec. Bazę mamy tuż nad jeziorem Otmuchowskim. Dzięki
tym dodatkowym kilometrom, następny etap ulegnie skróceniu do ok. 10 km.
WOJCIECH ROSIK