Przejście przez góry wzdłuż południowej granicy Polski

Jeśli się powiedzie, wyprawa będzie jednym z najważniejszych wydarzeń turystycznych i wyczynowych w Polsce roku 2002.

Wojciech Rosik - pracownik Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu przejdzie z grupą polskich turystów i studentów całą południową górską linię graniczną.
Będą na to mieli dwa miesiące!
Łącznie blisko 800 km!

MENU
Strona główna

Trasa

Wojciech Rosik


Konto dla osób chcących wesprzeć projekt:
Bank Zachodni WBK S.A.
77 1090 1362 0000 0000 3601 7903
sub-konto: 249 30 609
z dopiskiem GÓRY 2002.
Patronat medialny:
Gazeta Wyborcza
Aktualizacja: 15 sierpnia 2002

13 sierpnia

Poznaniak Wojciech Rosik jest w trasie. Zaczął w Bieszczadach. Zamierza pokonać cały odcinek graniczny w polskich górach. O przebiegu wyprawy pisze w korespondencji


13 sierpnia to pierwszy dzień na wyprawie, w którym leje od rana do wieczora. A wyjść musieliśmy, by dotrzeć na zaplanowany nocleg pod Śnieżnikiem. Na dobry początek kilka kilometrów asfaltem w kierunku Stronia Śląskiego. Tu zaczyna się żółty szlak prowadzący do schroniska. Dolny odcinek szlaku jest bardzo rozkopany i rozjechany przez samochody. W tych warunkach łatwo go zgubić. To i nam się przytrafiło. Napotkany kierowca cężarówki kieruje nas na drogę prowadzącą do Kletna. Oczywiście asfaltową. I, o dziwo, cieszymy się z tego. To lepsze od wędrowania w deszczu przez ścieżki leśne , które aktualnie są potokami.

Po drodze mała przerwa w knajpce. Można się trochę ogrzać i zjeść ciepłe dania. A stąd już niedaleko do Jaskini Niedźwiedziej. To kolejna zmiana w planie wyprawy. Jaskinia jest przecudna. Odkryta w 1966 r. podczas prac w kamieniołomie marmurów. Duże bogactwo form naciekowych niespotykane w takiej ilości w żadnej z polskich jaskiń. System monitorowania umożliwia utrzymanie w jaskinii odpowiednich temperatur i wilgotności powietrza. Temu też służy zamykanie jaskinii dla turystów w poniedziałki i czwartki. Jaskinia jest nieczynna w listopadzie i grudniu. Wnętrze nie jest ciągle oświetlone i zapewne dlatego nacieki zachowują swoją świeżość. Przestrzega się też zakazu fotografowania w jaskinii. Trudno się do niej dostać przygodnym turystom. Właściwie obsługiwane są tylko grupy zorganizowane. Jeżeli ktoś wypadnia z harmonogramu dnia, wchodzą indywidualni turyści. Nasza grupa czekała 1,5 godz. Chwała więc tym, którzy nie meldują się na czas.

Po wyjściu z jaskinii czeka nas jeszcze godzina podejścia do schroniska. A że nadal intensywnie pada, dlatego jesteśmy zmuszeni do ekwilibrystycznych popisów na czymś, co niedawno zwało się ścieżką turystyczną. Woda płynie całą szerokością byłej ścieżki. Po dojściu do schroniska wraz z Tomkiem podejmujemy decyzję, że po złożeniu plecaków ruszamy na szczyt. Nie mamy gwarancji, że pogoda będzie lepsza, a czy będziemy mokli jeszcze przez kilkadziesiąt minut jest naprawdę nieistotne. Idziemy 32 minuty.

Dzisiaj kąpiel, małe pranie, rozwieszanie mokrych ciuchów w suszarni i obiad. Przy kominku schnie mokry plecak i buty. Takiego deszczu nie wytrzymują nawet najlepsze ciuchy i buty.

WOJCIECH ROSIK