Przejście przez góry wzdłuż południowej granicy Polski

Jeśli się powiedzie, wyprawa będzie jednym z najważniejszych wydarzeń turystycznych i wyczynowych w Polsce roku 2002.

Wojciech Rosik - pracownik Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu przejdzie z grupą polskich turystów i studentów całą południową górską linię graniczną.
Będą na to mieli dwa miesiące!
Łącznie blisko 800 km!

MENU
Strona główna

Trasa

Wojciech Rosik


Konto dla osób chcących wesprzeć projekt:
Bank Zachodni WBK S.A.
77 1090 1362 0000 0000 3601 7903
sub-konto: 249 30 609
z dopiskiem GÓRY 2002.
Patronat medialny:
Gazeta Wyborcza
Aktualizacja: 6 sierpnia 2002

Lipnica Wielka - Kiczory

Poznaniak Wojciech Rosik jest w trasie. Zaczął w Bieszczadach. Zamierza pokonać cały odcinek graniczny w polskich górach. O przebiegu wyprawy pisze w korespondencji


Jestem już bardzo zmęczony (ten cholerny asfalt), a przede mną długa ścieżka na szczyt. We wsi spotyka mnie miła niespodzianka. Siedzę na trawie przy przystanku PKS, jem banana i popijam go niegazowaną wodą aż tu nagle słyszę: - Dzień dobry panu. Patrzę i widzę Tomka, który towarzyszył wyprawie w dniach 8-9 lipca. Raźniej pójdzie się nam dalej.

Szlak na Babią Górę jest cudowny. To nić przeplatająca las, kosodrzewinę i gołoborza. Wszędzie zarośla jagodowe. O godz. 16.18 wchodzimy na szczyt, a godzinę później wkraczamy do schroniska na Markowych Szczawinach. To na razie najtrudniejszy dzień wyprawy (10 godzin i 35 minut, 41 kilometrów drogi w tym ok. 25 km po asfalcie). Po gorącym prysznicu od razu czuję się lepiej. Studenci biegają pośród schroniskowych turystów z ankietami - jednym z celów wyprawy jest bowiem przeprowadzenie badań na temat kondycji turystyki górskiej w Polsce.

Noc przynosi deszcz i huraganowy wiatr. Jakie szczęście, że kolejny dzień będzie dniem odpoczynku.

24 lipca wyprawę opuszcza Jan Bałdys, a przyjeżdża Jola Brzóska - pracownik naukowo-dydaktyczny WNGiG UAM. Dzień później opuszczają nas Sławek, Mateusz i Paweł. A ponieważ należy się rozchodzić przed kolejnym trudnym dniem wyruszam z Jolą na... Babią Górę. Tym razem wchodzę Percią Akademicką - to cudowna, szybka droga na szczyt (1 godz. i 10 min).

Wchodzimy w góry, w których spotykamy na szlakach coraz więcej turystów. Pomiędzy Markowymi Szczawinami a Halą Miziową spotkaliśmy ich 86 oraz sześciu miejscowych zbieraczy jagód.

Ten dzień utwierdza mnie w przekonaniu, że idąc w góry należy pieczołowicie dobrać członków zespołu. Idziemy równym krokiem (Jola, Tomek i ja) a za nami człapie kolejny współtowarzysz. I tak jest za każdym razem. Całe szczęście, że to ostatnie "ogniwo" jest osobą obytą z górami, doświadczoną i potrafiącą znaleźć właściwy szlak.

WOJCIECH ROSIK