Nogi niosą do recepcji
Poznaniak Wojciech Rosik jest w trasie. Zaczął w Bieszczadach.
Zamierza pokonać cały odcinek graniczny
w polskich górach. O przebiegu wyprawy pisze w korespondencji
1 sierpnia zaczynamy etapy płaskie. Od asfaltu nie można uciec. W Ustroniu odwiedzam siedzibę urzędu Miasta w nadziei, że zdobędę tutaj szczegółowe mapy terenów, przez które mamy iść. Nic nie załatwiam, chociaż zostaję bardzo miło przyjęty.
Wchodzimy na górę Chełm (464 m), która jest rajem dla paralotniarzy. Systemem pól i łąk, przez podwórko zdziwionego gospodarza docieramy poprzez Ogrodzoną do Kostkowic. Na etapy płaskie nie mamy zagwarantowanych noclegów, więc pytamy ludzi, gdzie można przenocować. W sklepie spożywczym dostajemy "cynk", że możemy znaleźć nocleg w Babilonie. Babilon to stacja benzynowa, motel, sklep i kilka chałup. Stąd do przejścia granicznego w Cieszynie jest ok. 15 km. Nie dziwi nas towarzystwo TIR-ów. Tu nocujemy. Mamy nadzieję, że to będzie czas spokojnego wypoczynku. Sąsiedni pokój zajmuje jednak wesołe podpite towarzystwo. Balanga, w której mimo woli uczestniczymy, trwa do wczesnych godzin porannych.
2 sierpnia w Kończycach Wielkich odwiedzamy pałacyk hrabiny Thun (obecnie dom dziecka) i stojącą obok kaplicę. W Kończycach Małych oglądamy Sanktuarium Maryjne i "strusioland", czyli miejsce, w którym na małej przestrzeni zgromadzono okazy różnych zwierząt: strusi, lam, dzików, gołębi itp. Nieco później dopada nas wielki deszcz. Chronimy się pod okapem altany budowanego domu. Boom budowlany jest zaskakujący w tej części Polski. Buduje się dużo i w nienajgorszym stylu.
Po deszczu idziemy i myślimy o kolejnym noclegu. Pytamy mieszkańców, czy można u nich znaleźć miejsce. Nie ma chętnych. W Moszczenicy (czyli Jastrzębiu Zdroju) staramy się szybko dotrzeć do centrum tego osiedla (kierunek - kościół). I co za szczęście - mijamy boisko piłkarskie klubu GKS Jastrzębie, a tuż za nim widzimy hotel "Karlik". Nogi same niosą do recepcji. Nocleg załatwiamy piorunem, a prysznic czyni cuda.
Pamiętając o mojej rodzinie (dzwonię co dwa dni do domu) tym razem składam życzenia urodzinowe mojemu młodszemu synowi Adamowi (18 lat).
WOJCIECH ROSIK