Dwie noce u sióstr
Poznaniak Wojciech Rosik jest w trasie. Zaczął w Bieszczadach.
Zamierza pokonać cały odcinek graniczny
w polskich górach. O przebiegu wyprawy pisze w korespondencji
W okolicy Bukowa wchodzimy w dolinę Odry. Idziemy wałem
przeciwpowodziowym, pod nami wielkie zbiorniki wypełnione wodą. Na telefon
komórkowy dzwoni Ewa, wylegująca się przy basenie w Tworkowie z informacją,
że nie ma tam szansy na nocleg, i że musimy coś znaleźć w Krzyżanowicach.
Ewa mówi coś jeszcze o domu pomocy społecznej w Krzyżanowicach. Mimo tej
uwagi pytamy ludzi o nocleg. Już pierwsza z napotkanych osób stwierdza, że
po ostatnich dyskotekowych grandach nikt nas nie przyjmie. W końcu, lekko
poddenerwowani, wchodzimy na teren ośrodka prowadzonego przez siostry franciszkanki.
Jesteśmy bardzo zmęczeni i nie wyobrażamy sobie co będzie gdy zostaniemy
odprawieni.
Za bramą roztacza się okazały park, wgłębi którego widać pałacyk z XIX
w. W latach 1843-1848 przebywał tam Franciszek Liszt, a w latach 1806-1811
- Ludwik van Beethoven. Przed pałacem na ławce siedzi starsza siostra. Przysiadamy
się i przedstawiamy naszą prośbę. Z uśmiecham nas wysłuchuje i mówi, że przedstawi
prośbę siostrze przełożonej. Po kilkunastu minutach nadchodzi ta, na którą
czekamy. To siostra Dolores. Jeżeli ktokolwiek wyobraża sobie, że siostra
przełożona musi być osobą w podeszłym wieku, to się myli. Siostra Dolores
jest młodą, energiczną osobą z czarującym uśmiechem. Znajdujemy zrozumienie.
Siostra oferuje nam nocleg w XIX-wiecznej bramie ośrodka. Jesteśmy zachwyceni.
Neogotyk angielski - a my w nim.
Siostra przełożona wyznacza dwie siostry, aby przysposobiły do zamieszkania
to od kilku lat nie używane wnętrze, po czym wprowadza nas do środka. Mamy
upragnione dwa noclegi. Na dodatek mamy zagwarantowany dostęp do pałacowej
łazienki. Siostra Dolores zaprasza nas także na posiłki. Coś wspaniałego!
O godz. 19 stawiamy się na proszonej kolacji. Na stole same pyszności, posiłek
jest przygotowany specjalnie dla nas.
Wieczorem, na placu przed bramą, zaczynają się gromadzić grupki młodzieży.
Co chwilę nowoczesne auta przywożą nową klientelę. Z daleka dobiegają odgłosy
maszynerii dyskotekowej. Do godz. 3 w nocy trwa impreza. Boimy się nieprzewidzianych
zzachowań małolatów. W przeszłości wielokrotnie wybijano szyby w oknach mieszkającym
tu niegdyś siostrom. Na dworze upał, okno mamy otwarte. Drzemiemy, nie śpimy.
Kolejnego dnia odpoczywamy, szczególnie po takiej nocy. Posiłki zjadamy w
pałacyku, fotografujemy obiekt i drzewa parkowe, czytamy gazety. Wieczorem
w pełni odświeżeni układamy się do snu. Ale co to?! Dochodzą nas kolejne
dźwięki muzyki, tym razem z okolic miejscowej restauracji, gdzie jakiś bard
prezentuje swoje możliwości wokalne. Zaczyna się kolejna upiorna noc. Wyją
silniki aut i motocykli, gardła zaprawione trunkami próbują przekrzyczeć
wokalistę. Impreza, tak jak poprzednia, kończy się o godz. 3. O godz. 6.40
dzwoni budzik. Zbieramy manatki, zjadamy śniadanie i żegnamy się z siostrą
Dolores.
WOJCIECH ROSIK