Ścieżkami z sarenkami
Poznaniak Wojciech Rosik jest w trasie. Zaczął w Bieszczadach.
Zamierza pokonać cały odcinek graniczny
w polskich górach. O przebiegu wyprawy pisze w korespondencji
W Tworkowie oglądamy wnętrze barokowego kościoła. Opuszczają nas Magda i Natalia - studentki Centrum Turystyki i Rekreacji UAM. Przed podróżą do domu chcą się wykąpać, więc 5 km przed Kietrzem łapiemy autobus, którym wjeżdżamy na teren województwa opolskiego.
6 sierpnia rano ruszamy na trasę przekonani, że czeka nas znowu tylko asfalt. Lecz tym razem mile się rozczarowujemy. Czarne paskudztwo towarzyszy nam tylko przez 9 km. Reszta trasy biegnie uroczymi ścieżkami polnymi. Gdy w pewnej chwili gubimy drogę, idziemy na azymut poprzez metrowej wysokości pokrzywy, przekraczamy niewielki ciek i brniemy przez skoszone pola. Ale to się opłaca, bo niebawem jesteśmy znów na ścieżce. Podejrzewam, że odcinek ścieżki, ten zgubiony, został po prostu zaorany. Nagrodą za to wszystko jest widok małej sarenki skubiącej trawę na łące. Przygotowuję aparat fotograficzny, skradamy się cichutko i... nagle z pola pszenicy wybiega mama maleństwa. Obie szybko kryją się przed intruzami.
Bardzo tęsknię za górami.
WOJCIECH ROSIK