Przejście przez góry wzdłuż południowej granicy Polski

Wyprawa jest jednym z najważniejszych wydarzeń turystycznych i wyczynowych w Polsce roku 2002.

Wojciech Rosik - pracownik Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu przeszedł z grupą polskich turystów i studentów całą południową górską linię graniczną.
Zrobili to w dwa miesiące!
Łącznie blisko 800 km!

MENU
Raport końcowy

Informacje wstępne

Czas wyprawy

Droga

Trochę liczb

Noclegi

Wyżywienie

Wyposażenie

Komunikacja

Zdrowie

Dokumentacja

Nasz dzień

Zamiast zakończenia



Strona główna

Trasa

Wojciech Rosik


Patronat medialny:
Gazeta Wyborcza
Aktualizacja: 10 stycznia 2003
Raport końcowy

Droga

Jednym z założeń przed wyprawowych było przejście zaprojektowanej trasy (zaakceptowanej przez organizatorów wyprawy), szlakami turystycznymi. Logicznym w związku z tym wydaje się, że tam gdzie tych szlaków nie było, prawie cały około 200 km odcinek pomiędzy Ustroniem a Paczkowem, uczestnicy wyprawy mieli do wyboru inne rodzaje "szlaków". Były to ścieżki śródpolne, dukty leśne, pola, nasypy i tory kolejowe, wały przeciwpowodziowe i utwardzone drogi bite.

Na naszą dzienną porcję szlaków składały się przeważnie różnokolorowe odcinki ponieważ rzadko prowadził nas tylko jeden kolor, co nie dziwi w sytuacji gdy nasz górski dzień trwał 8 -11 godzin. Im dłuższa wycieczka tym uwaga turysty zostaje w wyniku zmęczenia bardziej przytłumiona. Osłabiona zostaje czujność turysty w kwestii śledzenia przebiegu szlaku. Na wyprawie mieliśmy kilkadziesiąt takich przypadków, z czego znaczny procent wynikał z kiepskiego oznakowania trasy. Gdy zgubiliśmy szlak to, albo wracaliśmy do ostatniego znaku aby trafić po chwili na właściwą ścieżkę, albo obieraliśmy własny wariant, mało poprawny o ile chodzi o zasady poruszania się w górach, ale za to skuteczny bo doprowadzający nas do celu, a to w takiej sytuacji było najważniejsze.

Stając na przełęczy Bukowskiej (1 lipca 2002 r. o godz.17.35) rozpoczęliśmy kolejny etap naszej drogi. Weszliśmy na oznakowany szlak turystyczny. Od tej pory towarzyszyć miał on wędrowcom przemierzającym południowe krańce Polski, a tam gdzie go nie było zastąpiony musiał być przez inne formy łączników.

23 sierpnia 2002 - Dolina Białej Wody pod Przełęczą Okraj (między Grzbietem Lasockim a Karkonoszami)
23 sierpnia 2002 - Dolina Białej Wody pod Przełęczą Okraj (między Grzbietem Lasockim a Karkonoszami)
Fot. Wojciech Rosik

Szlak turystyczny. Najważniejsze, że jest. Natomiast w trakcie trwania wyprawy niejednokrotnie stwierdzaliśmy, że pewne jego odcinki powinny być:

  1. poprowadzone inaczej,
  2. uzupełnione dodatkowymi znakami,
  3. odmalowane,
  4. częściej uprzątane ze śmieci,
  5. lepiej zagospodarowane - miejsca biwakowe, pola namiotowe, kosze na śmieci, wiaty, ławy, stoły,
  6. zamknięte - na stałe lub okresowo.
Szlaki turystyczne w polskich górach są na tyle urozmaicone, że może z nich korzystać turysta o różnym stopniu doświadczenia. Istotne jest aby nie ruszać na ścieżki na których nie dasz sobie rady, które przerastają Twoje możliwości. Do trudniejszych ścieżek trzeba dorosnąć.

Błądzenie jest podobno rzeczą ludzką, a mam nadzieję, że dotyczy to również zgubienia szlaku. Zdarzyło się to na naszej wyprawie kilkanaście razy. Różne były tego przyczyny:

  1. nasza nieuwaga w czasie marszu,
  2. złe warunki atmosferyczne (mgła, burza),
  3. źle umieszczony znak,
  4. nie odmalowany znak,
  5. zamalowany znak (celowo),
  6. chwilowe wyłączenie się z akcji (telefon komórkowy).
Zdarzają się też sytuacje, gdy znaki są malowane za gęsto, ale to jest mniejsze zmartwienie, aniżeli brak znaku. Łatwiej zauważyć źle oznakowany fragment szlaku, gdy jesteśmy na nim pierwszy raz. Kilkakrotny pobyt w tym samym miejscu powoduje, że namalowany znak w pewnym sensie nie jest już nam potrzebny. Jesteś w dobrze sobie znanym miejscu i czujesz się tutaj jak u siebie w domu. To są te wspaniałe chwile, gdy w słoneczny dzień (bo dzień inny jest mniej wspaniały) wędrujesz po znanych ścieżkach czy perciach, podziwiasz ciągle te same, ale na nowo odkrywane widoki, delektujesz się zapachem kwiatów i rozbujanych łąk, przez Twoje rozchylone dłonie przepływają strużki krystalicznie czystej wody, wokół Ciebie owady, ptaki, sarny, a jak masz szczęście to świstak lub niedźwiedź, przemierzają sobie tylko znane rewiry, a nad Twoją głową świeci dawca promieniowania, na przyjęcie którego jesteś odpowiednio przygotowany. I wiesz, że w taki dzień nic złego nie może się Tobie przytrafić, bo znasz te góry i wiesz jak się w nich zachować.

Natomiast góry w których jesteś po raz pierwszy są bardziej obce i niebezpieczne. Przywykasz do nich dzień po dniu, uczysz się być w nich, bo innej możliwości nie ma, szczególnie wtedy gdy musisz w nich być, a takie warunki dyktowało wyprawowe życie.

Niezależnie od tego, czy jestem w danym miejscu pierwszy lub kolejny raz zawsze wzrok mój, to już chyba podświadomość, szuka wymalowanych trzech pasków.

O szlakach turystycznych można mówić w nieskończoność. I nie ważny jest przy tym ich kolor. Istotne jest czy spełniają podstawową swoją rolę tzn. czy w sposób logiczny i bezpieczny prowadzą turystę od punktu do punktu. Inaczej mówiąc, czy są dobrze oznakowane i zabezpieczone. Pozostałe ich funkcje wydają się przy tej wiodącej mniej istotne, co nie oznacza, że można je traktować po macoszemu.