Przejście przez góry wzdłuż południowej granicy Polski

Wyprawa jest jednym z najważniejszych wydarzeń turystycznych i wyczynowych w Polsce roku 2002.

Wojciech Rosik - pracownik Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu przeszedł z grupą polskich turystów i studentów całą południową górską linię graniczną.
Zrobili to w dwa miesiące!
Łącznie blisko 800 km!

MENU
Raport końcowy

Informacje wstępne

Czas wyprawy

Droga

Trochę liczb

Noclegi

Wyżywienie

Wyposażenie

Komunikacja

Zdrowie

Dokumentacja

Nasz dzień

Zamiast zakończenia



Strona główna

Trasa

Wojciech Rosik


Patronat medialny:
Gazeta Wyborcza
Aktualizacja: 10 stycznia 2003
Raport końcowy

Wyżywienie

Gdy nocowaliśmy w schroniskach PTTK korzystaliśmy z ich kuchni. Potrawy w nich serwowane powinny zadowolić każdego turystę. Oczywiście nie tego, który tylko po to jedzie w góry, żeby awanturować się o nie tak dopieczony naleśnik czy o surówkę zrobioną nie ze świeżych warzyw, a wyjętą ze słoika (schronisko to nie sanatorium plus odpowiednia dieta). W sytuacji, gdy noclegi wypadały w innych obiektach, zawczasu, niekiedy już na początku dnia, robiliśmy większe zakupy. Rozkładaliśmy je w miarę sprawiedliwie do naszych plecaków i w drogę. Nawet tłuszcze, w opakowaniach plastikowych, wytrzymywały ten czas. Będąc w górach trudno mówić o regularności posiłków. Po prostu tam się inaczej jada i pije, a wynika to z faktu indywidualnych predyspozycji organizmu. Na szlaku przede wszystkim się pije i to dużo.

13 sierpnia 2002 - Schronisko na Śnieżniku
13 sierpnia 2002 - Schronisko na Śnieżniku
Fot. Wojciech Rosik

Na typowy zestaw dzienny składały się:

  • śniadanie - wersja schroniskowa to zazwyczaj zestaw tradycyjny typu chleb, masło, ser żółty, wędlina, dżem, herbata.
    • wersja bazowa (wykorzystująca wcześniej zakupione produkty) to chleb, tłuszcz w pojemniku, ser żółty, konserwy, pomidory, krem orzechowy, herbata.
  • trasa - Przeważnie kupowaliśmy chleb już pokrojony. Na drogę zaopatrywaliśmy się w wody mineralne i napoje nie gazowane ( na początek ? lub 1 litr w butelkach półlitrowych). Niektórzy brali ze sobą termos z kawą lub wodę gazowaną. Oprócz tego słodycze (batony, chałwa, drożdżówki, czekolada), niekiedy owoce (banany, nektarynki). W mijanych po drodze sklepach lub schroniskach uzupełnialiśmy braki w tego typu zapasach.
  • obiad - o ile trafialiśmy w porze obiadowej na odpowiedni lokal to w nim odbywała się konsumpcja. O ile nie było okazji coś zjeść to musiały nam wystarczyć produkty po śniadaniowe, słodycze i płyny. Ceny za dania obiadowe były różne i wynosiły przykładowo:
    • kotlet z kurczaka, schabowy - 15.0-17.0 PLN plus dodatki,
    • flaki - 6.5-7.5 PLN,
    • naleśniki z serem i owocami - 12.0 PLN,
    • pomidorowa, żurek - 4.0-6.5 PLN.
  • kolacja, obiado-kolacja - wersja schroniskowa to zazwyczaj, o ile dotarliśmy do kolejnego schroniska o odpowiedniej porze, dania gotowe z wywieszonej karty obiadowej lub kolacyjnej,
    • wersja bazowa - to co przynieśliśmy na własnych plecach, podobna w ogólnym wyrazie do śniadania.
W zasadzie nie było odstępstw od tych reguł. Niekiedy pojawił się arbuz, kurczak z rożna. Raz sami robiliśmy sobie obiad - były schabowe, kalafior, mizeria.

Problemem, lecz niewielkim, na wyprawie było kilku, mniej lub bardziej zaawansowanych w swej desperacji, wegetarian. W sklepach, na ich trasie, trudno było kupić preferowane przez nich produkty żywnościowe. Musieli zadowolić się wtedy wodami mineralnymi, mlekiem, herbatami, serami, dżemami, owocami, naleśnikami itp.