Raport końcowy
Nasz dzień
Zaczynał się zazwyczaj wieczorem dnia poprzedniego. Ustalaliśmy wówczas o której godzinie wstajemy i co zamierzają robić poszczególne grupy. Podział na grupy, którego w pierwotnej wersji nie miało być, pojawił się już drugiego dnia wyprawy. Po prostu nie każdy organizm wytrzymuje takie obciążenia.
Wstawaliśmy zazwyczaj o godz.6.00. Zjadaliśmy śniadanie i około 7.00 ruszaliśmy na szlak. Gdy bazą było schronisko to te czasy ulegały przesunięciu o godzinę do przodu. Swoją drogą, dlaczego kuchnie w schroniskach czynne są dopiero od 8.00.
A potem szliśmy. Do właśnie przebytego kilometra po pewnym czasie dołączaliśmy kolejny kilometr. Po drodze piliśmy, jedliśmy, załatwialiśmy swoje potrzeby fizjologiczne (to niesprawiedliwe, że facetom, jest pod tym względem, łatwiej). Napawaliśmy swoje oczy coraz to nowymi widokami. Stawaliśmy się świadkami wielu zabawnych i smutnych w wymowie sytuacji. Tylko niektóre z tych obrazów zostały utrwalone na kliszy fotograficznej. Pozostałe są w głowie, byle w niej zostały na dłużej.
Gdy docieraliśmy do kolejnej bazy to zazwyczaj na początku braliśmy natrysk a następnie, w zależności od godziny przyjścia, albo zjadaliśmy posiłek typu obiado-kolacja, koniecznie zakrapiany rozluźniającym organizm piwem, lub mieliśmy jeszcze chwilę czasu, aby uzupełnić nasze wyprawowe dzienniki. Wieczory poprzedzające dzień wolny na wyprawie przeznaczaliśmy zazwyczaj na dokonanie większych przepierek.